Muzyka

Blok Wschodni – muzyka niosąca zmiany

Published on

Zaczynający się od subtelnego gwizdu utwór Scoprions dziś zna prawie każdy. Rockowa power ballada to już klasyka gatunku a zarazem jeden z najbardziej ogranych numerów w historii. Blisko 30 lat temu, gdy “Wind of Change” miał premierę, był symbolem wielkich, socio-politycznych przemian. Symbolem końca Zimnej wojny i Bloku Wschodniego. Jak wyjaśniał po latach gitarzysta Rudolf Schenker, piosenka była swoistym soundtrackiem najbardziej pokojowej rewolucji w historii.

Do napisania “Wind of Change”, pochodzący z Hannoveru, czyli Zachodnich Niemiec, zespół  zainspirował udział w festiwalu w Moskwie w 1989 roku. Stąd na początku piosenki pojawia się wzmianka o rzece Moskwie i o Parku Gorkiego, jednej z atrakcji stolicy ówczesnego Związku Radzieckiego. Scoorpions grali już wcześniej w ZSSR, ale koncert w 89 roku był inny. Na Moscow Music Peace Festival przybyli wszyscy – od żołnierzy Armii Czerwonej, przez dziennikarzy, po rockmanów i metalowców z Ameryki. Wypełniony pozytywną energią wieczór skłonił Scorpions do napisania piosenki “Wind of Change”, która choć powstała pod wpływem występu w Związku Radzieckim, szybko stała się nieoficjalnym hymnem połączenia Niemiec i upadku Muru Berliński. W jednym z niedawnych podcastów poświęcono piosence, dziennikarz Patrick Radden Keefe z tygodnika “The New Yorker”, zasugerował, że utwór powstał na zamówienie i we współpracy z CIA. Wokalista Klasu Meine, choć przyznał, że to niezwykle ciekawa teoria, nie ma w niej grama prawdy. Potwierdzoną informacją jest natomiast, że Michaił Gorbaczow, prezydent ZSSR, zaprosił w 1991 roku Scoprpions na spotkanie na Kremlu, podczas którego niemieccy rockmani przekazali politykowi złotą płytę “Wind of Change” i 70 tysięcy dolarów z tantiem za piosenkę. Pieniądze przekazano na szpitale dziecięce w Związku Radzieckim.

Podczas gdy “Wind of Change” powstało po wizycie Scorpions w Moskwie, U2 inspiracje do swego epokowe dzieła czerpali z Berlina. W październiku 1990 roku weszli do Hansa Studio, gdzie wcześniej nagrywali David Bowie czy Iggy Pop, by rozpocząć prace nad “Achtung Baby”. Berlin miał być wspaniałym, porywającym miejscem, centrum zmieniającej się Europy, połączeniem przeszłości z przyszłością, tymczasem, okazał się dla Bono i spółki dość depresyjnym miejscem. Hotel ponury, studio nieco zaniedbane a zima nieprzyjazna. W szeregach kapeli nie brakowało napięć, które miasto wydawało się tylko potęgować. I chociaż podczas niemieckiej sesji powstały zaledwie dwa utwory, w tym przebój “One”, Berlin ostatecznie odcisnął na Irlandczykach swe piętno, co słychać na całej płycie “Achtung Baby”. Pierwszy numer “Zoo Station” bezpośrednio odnosi się do stacji Zoo na linii metra w Zachodnich Niemczech, która po zjednoczeniu Niemiec cieszyła się złą sławą. Było to miejsce, które upodobali sobie narkomani, dilerzy, prostytutki czy złodzieje. Jednocześnie Bono napisał ten utwór, gdy usłyszał historię o Berlinie w czasie II wojny światowej, kiedy z zoo uciekły zwierzęta i można było na przykład zobaczyć nosorożce przechadzające się po ulicach miasta. W zamyśle Bono, “Zoo Station” miało być odpowiednikiem dzikich bestii, które wydostały się z klatek, dlatego też utwór otwierał “Achtung Baby”, płytę, która dla U2 była stylistyczną woltą po klasycznie rockowym “The Joshua Tree”, a dla reszty świata albumem definiującym dekadę.

O Berlinie, jeszcze podzielonym, śpiewał Kazik. “Arahja” Kultu początkowo nosiła tytuł “Nowa piosenka o Berlinie” i nawiązywała do wizyty wokalisty w Zachodnim Berlinie, który postrzegał jako enklawę wolności pośrodku komunizmu. W pociągu między granicą Wschodniego Berlina, a stacją Zoo, o której później śpiewał Bono, Kazik zauważył różnice między jedną a drugą stroną miasta. Zachodnia była kolorowa i pełna świateł, Wschodnia ciemna i ponura. Na podstawie tej obserwacji Kazik napisał wersy “świeci neonami prawa strona/lewa strona cała wygaszona”. Z czasem okazało się, że “Arahja” nie opowiada tylko o niemieckiej stolicy, lecz jest także utworem o o podzielonej Polsce.

Polska lat 80. przypominała raczej ten ponury Wschodni Berlin, niż wolny, kolorowy Zachodni. Słychać to w wielu piosenkach z tamtych czasów. “Nocny patrol” Maanamu przypomina o godzinach policyjnych i patrolach ZOMO, “Spytaj milicjanta” Dezertera to krytyka władzy i systemu, a zarazem oko puszczone cenzurze, z kolei “Wolny naród” Izreala to światełko nadziei, gdy coraz większe znaczenie miała Solidarność, zwana przez Brylewskiego także Centralą w jednym ze szlagierów Brygady Kryzys.

Zupełnie inaczej podziały w Europie wyglądały z nieco większej odległości, tak jak obserwował je chociażby Sting. Dla Amerykanów sprawa była oczywista, ZSSR było Imperium Zła, ale angielski wokalista nie był tak kategoryczny w swych ocenach. W utworze “Russians”, który napisał pod wpływem wielkich napięć w trakcie Zimnej Wojny i wizji nuklearnego zagrożenia, Sting na swój sposób sympatyzował z Rosjanami. A przynajmniej próbował dostrzec w nich po prostu ludzi, którzy kochają swe dzieci. Bezpośrednim impulsem do napisania “Russians”  były radzieckie bajki dla dzieci, które Sting oglądał z kolegą uniwersytetu Clumbia, który miał sprzęt pozwalający złapać sygnał stacji z ZSRR. Oryginalnie Sting chciał nagrać “Russians” po rosyjsku z leningradzką orkiestrą, a sama piosenka miała pomóc w załagodzeniu napięcia pomiędzy Wschodem a Zachodem. Muzyk uważał bowiem, że politykom w tej materii już nie można ufać. Jednocześnie podkreślał, że nie jest to prosowiecka piosenka, lecz pro-dziecięca.

Posłuchaj więcej na playliście BLOK WSCHODNI!

Nie Przegap